Wydrukuj | Historia kolei w Sudetach | Strona główna
Kolejka Walimska - |
Już tylko ornament "uskrzydlonego koła" na dawnym budynku stacyjnym w Walimiu upewni każdego, kto tutaj dotarł, że znajduje się w miejscu, które kilkadziesiąt lat temu było stacją końcową jednej z najkrótszych na Śląsku linii kolejowych. Inne ślady dawnej świetności zanikają z upływem czasu - dawny plac manewrowy zamieniono w boisko, nasyp "sprywatyzowano" działkami, pod bujną zielenią nikną betonowe perony, a lokomotywownię zamieniono w garaż.
Stojąc dziś na resztkach Kolei Walimskiej warto przenieść się w myślach do czasów, gdy na wszystkich peronach stały pociągi specjalne z Wrocławia, Świdnicy i Wałbrzycha, czekające na turystów zwiedzających w tym czasie Góry Sowie.
Eulebahnel, czyli wiejski tramwaj
![]() |
Walim ze stacją kolejową na
starej pocztówce. |
Otwarcie w 1904 roku państwowej Kolei Bystrzyckiej ze Świdnicy do Jedliny
(dzieje linii zostały opisane w poprzednim numerze "TD") przyczyniło
się do ożywienia miejscowości leżących na trasie przejazdu pociągu. Sprawny
przewóz
turystów oraz transport koleją wyrobów z lokalnych zakładów przemysłowych podniósł
opłacalność zarówno gospodarki lokalnej, jak i samej kolei, z której usług
chętnie korzystano. Utwierdzało to władze pruskie w celowości dalszego rozwoju
sieci. Wkrótce po otwarciu linii okazało się jednak, że położony nieco na uboczu
Walim nie partycypował w dobrodziejstwach jakie dawała kolej. Na najbliżej
położoną stację kolejową w Jugowicach, oddaloną o 5 km drogi, nadal kursowały
dyliżanse pocztowe przewożące w głąb Gór Sowich ograniczoną liczbę osób. Mijającą
okazję zauważyli zwłaszcza właściciele największych w okolicy zakładów tekstylnych
w Walimiu - Siedlikowie. Panowie Websky, Hartmann i Wiese, zawiązując w 1908
roku komitet budowy kolei, w porę uświadomili sobie, że od powiązania z państwową
siecią zależy dalsze funkcjonowanie ich tkalni i przędzalni. Wykorzystując
swoje wpływy doprowadzili już w 1909 roku do rozpoczęcia pomiarów terenowych,
a konieczną do sfinansowania budowy emisję akcji spółki Wüstewaltersdorfer
Kleinbahn AG (Kolejka Walimska SA) rozpoczęto w 1912 r. Prywatną inicjatywę
w budowie kolei umożliwiała Ustawa o Kolejkach i Bocznicach Prywatnych z 1892
r., pozwalając na rozbudowę połączeń lokalnych, uzupełniających sieć kolei
państwowych. Pomimo tego, iż projektowaną linię sklasyfikowano jako mającą
charakter drugorzędny - co przejawiało się w obniżonych wymaganiach technicznych
i eksploatacyjnych - pod pewnym względem miała to być kolej wyjątkowa. Początkowo
planowano ją jako klasyczną kolejkę z trakcją parową. Jednak, ze względu na
większą atrakcyjność turystyczną oraz brak dymu, tak niepożądanego w znajdujących
się nieopodal farbiarniach i bielar-niach płótna, zdecydowano się na zbudowanie
od podstaw normalnotorowej kolei elektrycznej. Innym argumentem ekonomicznym,
przemawiającym za elektryfikacją, był fakt znacznej różnicy wysokości względnej
pomiędzy projektowaną stacją węzłową w Jugowicach, a końcową w Walimiu wynoszący
aż 116 metrów na odcinku 5 kilometrów. Tak znaczne nachylenie toru, wynoszące
tu blisko 30 promili, powodowałoby zawodność konstrukcji ówczesnych parowozów.
Ze względu na charakter kolei lokalnej wybrano sprawdzony i tani system tramwajowy
firmy AEG zasilany prądem stałym o napięciu 1kV (1,1kV w innych źródłach).
Energię elektryczną dostarczała, dziś już nieistniejąca, elektrownia węglowa
w Miłkowie nieopodal Ludwikowic Kłodzkich. Budowę linii rozpoczęto w marcu
1913 roku. Prace w dolinie potoku Walimka polegały głównie na przemieszczaniu
mas ziemi i budowie przepustów na ciekach wodnych. Przebudowano również stację
w Jugowicach wykuwając w skale miejsce dla 3-go toru oraz poszerzono most,
za którym odchodziła linia w kierunku Walimia. Prace terenowe ukończono już
w październiku tegoż roku, a następne miesiące zajęła budowa podstacji i trakcji
elektrycznej. Otwarcie linii planowane na 2 maja 1914 roku zostało jednak opóźnione
z powodu zwłoki w dostawie taboru z zakładów w Bremie. Tym samym Kolejka Walimska
straciła szansę na zostanie pierwszą zelektryfikowaną linią kolejową na Dolnym
Śląsku. Prymat przypadł linii ze Szczawienka do Mezimesti, na którą pierwszy
elektryczny pociąg do Mieroszowa wyruszył dnia 1 czerwca 1914 r. Zaledwie trzy
dni później ruszyła po raz pierwszy Kolejka - łącząc Walim ze światem, czyli
z linią kolejową ze Świdnicy do Jedliny-Zdroju. Oficjalne otwarcie linii miało
miejsce 22 lipca 1914 roku. Linię obsługiwał dwuosiowy wagon motorowy z wagonem
doczepnym oraz dwuosiowa lokomotywa elektryczna, do której podczepiano skład
osobowy lub towarowy, zależnie od potrzeb.
|
Kolejka rozpoczynała swój bieg w Jugowicach (niem. Hausdorf, po 1914 r. z
nazwy stacji "wyłączono" już Walim), gdzie na wys. 382 m npm. znajdowała
się węzłowa stacja wspólna z Koleją Bystrzycką. Następnie za stacją, tory biegły
po wiadukcie nad drogą jezdną do Walimia, by po kilkudziesięciu metrach odbić
w lewo i nasypem ponad prawym brzegiem potoku Walimka podążać w stronę pierwszego
przystanku w Sędzimierzu (Neugericht) na 2 km linii. Po kolejnych dwóch kilometrach
wspinaczki pociąg osiągał przystanek Walim Dolny (Nieder Wüstewaltersdorf,
po wojnie Waliniec). Kilometr dalej pociąg kończył bieg na stacji końcowej
w Walimiu (Wüstewaltersdorf, po wojnie krótko nazywany Łokietek) na wysokości
498 m npm. Czas przejazdu w obie strony wynosił równe 15 minut.
Początkowo otwarcie nowej linii spotkało się z ożywionym zainteresowaniem turystów,
co miało przełożenie na ilość przejazdów - 20 kursów na dobę. Pomimo tego,
iż była to linia prywatna, jej rozkład był doskonale zsynchronizowany z pociągami
państwowej Kolei Bystrzyckiej. Zainteresowanie, jakie wzbudziła ta linia wśród
odwiedzających Góry Sowie, wzmogło wizje rozbudowy kolejki i przedłużenie jej
biegu przez Siedlików, Rzeczkę do Sokolca i Nowej Rudy, gdzie osiągałaby połączenie
ze Śląską Koleją Górską w Miłkowie koło Nowej Rudy. W planach tych nie wspomina
się o sposobie pokonania ograniczeń terenowych i kolejnej różnicy wysokości
250 metrów (tunel? układ wahadłowy?). Wybuch I wojny światowej, po dwóch miesiącach
od otwarcia linii, przekreślił ten ambitny zamiar i zaskutkował ograniczeniem
ilości kursów osobowych, przy niemal zupełnym wymarciu przewozów towarowych
- obsługę kolei powołano do wojska. Po wojnie Kolejka przeżywała trudne czasy
związane z ogólnym kryzysem gospodarczym w Niemczech. Deficytową działalność
utrzymywano wyłącznie dzięki przychylności dostawcy energii. Zatrudnienie na
Kolejce sięgało 13 osób, rocznie przewożono ok. 100 tysięcy pasażerów i od
15 tys. do 22 tys. ton drewna. Ponowne ożywienie w przewozach przyniósł "boom" turystyczny
w latach 30-tych ubiegłego wieku. Wzrost zainteresowania Górami Sowimi, jako
obszarem wypoczynkowym, powodował w słoneczne dni przepełnienie miejscowych
składów (w latach 30-tych 10 kursów na dobę) i konieczność organizowania pociągów
specjalnych z Wrocławia, Świdnicy, Strzegomia i Wałbrzycha, zwłaszcza w okresie
zimowym. Wspomniany już wcześniej, w artykule o Kolei Bystrzyckiej, specjalny
pociąg z Wrocławia do Jedliny-Zdroju, tzw. Bystrzycki Ekspres, miał zawsze
grupę wagonów do Walimia. Przy dobrych warunkach do uprawiania sportów zimowych
dzienne przewozy osiągały 3000 osób. Tak intensywna eksploatacja nieprzystosowanego
torowiska przez ciężkie parowozy pociągów specjalnych, spowodowała obniżenie
parametrów przejazdu. Pod koniec II wojny światowej w Walimiu i okolicach prowadzono
działania budowlane w ramach tajnego projektu militarnego "Riese" - "Olbrzym".
Aby jednak utrzymać zupełną tajemnicę działań, Kolejka Walimska nadal wykonywała
swoje zadania "cywilne", gdyż w tym czasie, dla zaopatrzenia szeregu zlokalizowanych
w Masywie Włodarza obozów pracy, poprowadzono sieć leśnych kolejek wąskotorowych
z bocznicy w Olszyńcu (na trasie Kolei Bystrzyckiej).
![]() |
Polska obsługa Kolejki Walimskiej
w ostatnim dniu jej funkcjonowania. |
Chyba raczej dzięki swojej niepozorności i specyfice kolejka przetrwała zakończenie
wojny, jak i niemal zupełny demontaż trakcji elektrycznej na Dolnym Śląsku
w 1945 roku. Ponownie uruchomiona w rozkładzie z października 1947 roku, była
jedyną pozostałą koleją elektryczną na Dolnym Śląsku i "wyspą" pozbawioną
połączenia z innymi liniami. W obsłudze wykorzystywano nadal tabor poniemiecki,
jednak stan torów i brak części zamiennych powodował obniżanie rentowności
"wiejskiego tramwaju", jak nazywał Kolejkę pionier polskiej turystyki
sudeckiej dr Mieczysław Orłowicz. Jeszcze w 1958 roku prowadzono w dni robocze
8 kursów skorelowanych z linią "bystrzycką", jednak wprowadzenie rygorystycznych
przepisów ograniczających ruch turystyczny w szczytowych partiach Sudetów,
spowodowało zanik frekwencji i konieczność zawieszenia przewozów. Ruch osobowy
trwał oficjalnie do 4 października 1959 roku, choć w rzeczywistości był prowadzony
jeszcze w 1960 roku trakcją parową, by następnie wprowadzić zastępczą komunikację
autobusową. Zlikwidowano trakcję elektryczną, a nietypowy tabor poniemiecki
przetransportowano do Wrocławia, gdzie przez kilkanaście lat rdzewiał przed
Technikum Kolejowym. Zabytkowy wagon motorowy EN92 i towarzyszące wagony doczepne
pocięto w latach 80-tych na złom, natomiast lokomotywa E401 zachowała się do
dnia dzisiejszego (!) na stacji Warszawa Grochów jako pomnik.
Ostatecznie ruch kolejowy na linii do Walimia zlikwidowano zimą 1974/75 roku,
natomiast fizycznie tory zostały rozgrabione w 1984 roku. Od tego czasu ślady
po tej uroczej kolejce pokrywa trawa.
Stan dzisiejszy
Do dnia dzisiejszego zachowało się ok. 1,9 km torów do Sędzimierza, jako bocznica
towarowa do dawnego tartaku. Ponadto, przy wyjeździe z Jugowic, ocalał semafor
kształtowy, tak jakby miał jeszcze podnieść ramię na sygnał "wolna droga".
Gdzieniegdzie widoczne są ślady fundamentów po słupach trakcyjnych i towarzyszących
słupach telegraficznych, spotkać można jeszcze słupki odległościowe. W Walimiu
pozostał, wspomniany na początku, budynek dworca - obecnie mieszkalny, przy
dawnej lokomotywowni - dziś garażu - można zobaczyć resztki torów i izolatorów.
Spacer 5 kilometrowym nasypem jest utrudniony przez ogrodzenia prywatnych
działek. Te skromne pozostałości linii nie stanowią już atrakcji samej w
sobie, więc warto przy tej okazji wspomnieć o możliwościach pieszych wędrówek
z Walimia w Góry Sowie. Jak dawniej, tak i obecnie Walim stanowi węzeł turystyczny,
z którego promieniście rozchodzą się szlaki w 5 kierunkach. Dwa szlaki: zielony
- przez Przełęcz Walimską (1h45min) i żółty - przez Małą Sowę (2h30m) prowadzą
na Wielką Sowę. Czarny - Szlak Martyrologii prowadzi w jedną stronę przez
kompleks sztolni (zwiedzanie) w Rzeczce i na Osówce do Głuszycy Górnej (2h30m),
w drugą stronę do Jugowic doliną potoku Jaworzynka (1h15m) - trasa idealna
dla rowerzystów - można dalej zjechać do Zagórza i Świdnicy. Dla miłośników
leśnych wędrówek pozostaje szlak niebieski do Głuszycy przez Masyw Włodarza
(2h15m). Po drodze szlak krzyżuje się z czerwonym Głównym Szlakiem Sudeckim,
którym można podążyć na Wielką Sowę przez Sokolec (2h) lub zejść do Jedliny-Zdroju
(1h30m) i dalej w Góry Wałbrzyskie.
Rafał Wiernicki
Tekst został opublikowany w "Turyście
Dolnośląskim" nr 4/2003
(c) Rafał Wiernicki. Reprodukcja w całości
lub części bez zgody autora zabroniona.